rys. Kazimierz Nowak, fot. Anna Chalecka

czwartek, 16 maja 2013

Co dziś wiemy o dawnej Krochmalnej?

Przeglądając publikacje znanych varsavianistów jak i tematyczne strony internetowe, dowiedziałam się bardzo dużo. Przed wojną była jedną z najdłuższych i najciekawszych ulic Śródmieścia. Rozciągała się pomiędzy ulicą Rynkową i Karolkową przecinana takimi arteriami jak: Ciepła, Waliców, Żelazna, Wronia, Towarowa i Przyokopowa. Dziś istnieje tylko krótki odcinek między Jana Pawła i Żelazną. Większość zabudowań została zrujnowana w Powstaniu Warszawskim. Zostało kilka - dosłownie pięć - właśnie na istniejącym kawałku.

Krochmalna 46 i 46a - ocalałe, przylegające do siebie kamienice u wylotu w Żelazną. Pod 46 działało od 1912 kino Werona
Ulica początkowo nazywana była Lawendową, czy to z powodu licznych ogrodów, czy też ktoś tam handlował importowana lawendą, dokładnie nie wiadomo. W połowie XIX wieku pod numerem 3 zaczęła swoją działalność fabryka krochmalu i farbki do bielizny Adama Wesołowskiego. Stąd też wzięła się nazwa ulicy.
Mieszkańcami Krochmalnej była w większości ludność żydowska i to raczej ta biedniejsza część społeczeństwa.  Mnóstwo tam było handlarzy, drobnych usługodawców, rzemieślników. Ulicę zamieszkiwali także przestępcy, prostytutki, nędzarze, ludzie pół światka. Gnieździli się oni w zaniedbanych, przeludnionych, brudnych kamienicach.
W latach 1908-1917 zamieszkał na Krochmalnej 10 (potem 12) późniejszy noblista Isaac Bashevis Singer. Dzięki jego powieściom ulica znana jest w świecie. "Nasze” kamienice stały po tej samej stronie – północnej - tyle, że oddzielone od siebie innymi domami i ulicą Cieplą. Odległość między budynkami ok. 300 metrów. Całkiem możliwe jest, że jako nastoletni chłopak, biegając po okolicy obserwował budowę domu pod trzydziestką w 1913 roku. Może nawet kogoś tam znał i odwiedzał?
Niestety nie znalazłam o tym wzmianki w jego powieściach natomiast świetnie oddał koloryt miejsca w "Dworze" opisując kamienicę pod numerem 19:
"Dom zamieszkiwała biedota. Pomyje chlustano wprost z okien na podwórze. Na dziedzińcu nie było żadnych ścieków, tworzyły się więc głębokie kałuże. Wokół obudowanego deskami śmietnika zalegały wysokie hałdy odpadków i śmierdziało tak mocno, że odór dolatywał aż na trzecie piętro. Podwórze służyło jako miejsce pracy i handlu. Farbiarz farbował tam materiały, można też było zobaczyć tapicera pracowicie wypychającego krzesła i kanapy. Była tam nawet zagroda z krowami, do której szły przez dziedziniec kobiety z pustymi dzbankami i garnkami."
Nie można jednak stwierdzić, że wszystkie domy były jednakowo nędzne. Wśród mieszkańców niektórzy też mieli całkiem spore dochody. W interesującej mnie najbardziej - trzydziestce - mieszkał sam jej właściciel. Była do niej doprowadzona linia telefoniczna. W książce telefonicznej wydanej przez PASTę z 1939 roku znalazłam następujący numer z opisem:
                               
                                         264-16 Herman N - fabryka pudełek aptekarskich.
Być może jeszcze któryś z lokatorów miał telefon, jednak czytanie powyższej lektury było dość żmudne i czasochłonne, zarzuciłam więc przy literze M ;-) 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz