rys. Kazimierz Nowak, fot. Anna Chalecka

wtorek, 23 lipca 2013

Kolejny odnaleziony. Władysław Ciechomski.

Studiując biogramy powstańcze z Archiwum Historii Mówionej natknęłam się na wzmiankę o Franciszce Antosiewicz. Dla przypomnienia - miała na Krochmalnej 30 pralnię. Opowiada o niej jej siostrzeniec - Władysław Ciechomski. Cały wywiad można przeczytać tutaj: klik
Ja się skupię na moich mieszkańcach.

Władek trafił pod opiekę cioci mając niespełna 13 lat - po śmierci swojego ojca w 1939 roku. Matka osierociła go zaraz po urodzeniu. Mieszkanie ciotki było na Krochmalnej, tam gdzie pralnia. Ciotka miała również drugi zakład na Pańskiej 14, ale też pod tym adresem otworzyła kawiarnię. Być może w miejsce pralni. Władek pracował tam przez rok. Lokal cieszył się dużym powodzeniem, bywali w nim artyści. Franciszka była bardzo dobrą kucharką.
Kiedy Niemcy utworzyli getto ulica Pańska znalazła się za murem. Ciotka zwinęła interes i przeniosła się na Stare Miasto na ulicę Freta. Otworzyła tam sklep z różnymi towarami. Handel odbywał się "spod lady", oficjalnie niewiele można było kupić. I w sklepie także pomagał Władek. Dopiero kiedy podjął naukę w szkole handlowej musiał poszukać pracy i zarobić na swoje utrzymanie. Był pomocnikiem w zakładzie fotograficznym w Alejach Jerozolimskich. Niebawem uciekł od ciotki, kiedy oskarżyła go o kradzież pieniędzy.
Nie wiadomo jakie były dalsze koleje Franciszki Antosiewicz. Władysław natomiast zamieszkał u kolegi a potem pod Warszawą. Wrócił do stolicy wiosną 1944 roku. Pracował m.in w niemieckiej fabryce szyjącej futra. Mieszkał na ulicy Złotej - podczas Powstania także. Przyjął pseudonim "Kremowy" i był strzelcem w zgrupowaniu "Koszta". Po Powstaniu trafił do obozu Lamsdorf, a po wyzwoleniu zamieszkał w Anglii.

piątek, 12 lipca 2013

Krochmalna w Powstaniu Warszawskim.

Działania na Krochmalnej sił walczących po obu stronach były dla ulicy druzgocące. To wtedy właśnie zniszczono prawie wszystkie kamienice - zbombardowano i spalono. Mieszkańcy musieli uciekać. Koczowali w piwnicach i w sprzyjającym momencie starali się przedostać w bezpieczniejsze rejony. Tysiące straciło życie.
O zmieniającej się sytuacji z dnia na dzień pisze Karol Mórawski w przewodniku historycznym po miejscach walk i straceń z dni Powstania Warszawskiego - "Wola. Warszawskie Termopile".

Załączam kalendarium walk na Krochmalnej:
1 sierpnia – ulica opanowana została przez oddziały powstańcze dowodzone przez kpt. „Sosnę” – Gustawa Billewicza.
½ sierpnia – barykady przecinające ulicę między ul. Karolkową a Towarową i barykadę przy wylocie ul. Wroniej obsadzili powstańcy z batalionu „Chrobry I”. Natomiast barykady od Waliców do Ciepłej obsadzili żołnierze II batalionu Zgrupowania „Chrobry II”.
2 sierpnia – od strony ul. Towarowej w ul. Krochmalną wjechał niemiecki czołg i dotarł aż po Browar Haberbuscha, skąd został wyparty butelkami zapalającymi przez powstańców.
3 sierpnia – do kpt. Wacława Zagórskiego zgłosił się inż. „Filip” – Stanisław Krasnodębski produkujący polskie granaty „filipinki” i „sidolówki” z propozycją współpracy. Warsztat inż. „Filipa” znajdował się przy ul. Krochmalnej, doskonale zamaskowany, z drugim wejściem od strony ul. Grzybowskiej. Kapitan udzielił mu wsparcia przydzielając ludzi i materiał wybuchowy dla rozszerzenia tej cennej produkcji.
Poniżej zdjęcie z tego dnia.
Fotografia wykonana 3 sierpnia przez Stefana Bałuka. Widoczna na niej prowizoryczna barykada przebiega przez Krochmalną między budynkami 38 i 41. Z opisu zdjęcia wynika, że parterowy budynek i kolejny to właśnie numer 41-zabudowania fabryczne. Stefan Bałuk miał za plecami narożną kamienicę Krochmalna 38 i robił ujęcie w głąb Krochmalnej.

Na poniższym zdjęciu natomiast widok w głąb Waliców autorstwa także Stefana Bałuka. Po prawej pozostałości parterowego domu narożnego Waliców 23/Krochmalna 40 i dalej piętrowa kamienica narożna Waliców 21/Krochmalna 43. Po lewej stronie budynek narożny Krochmalna 38 dalej parterowy Krochmalna 41 - między nimi barykada przedstawiana na fotografii pierwszej.
Orientowanie się co przedstawiają zdjęcia z tamtych czasów to wyższa szkoła wtajemniczenia. Ich analiza zajmuje mi bardzo dużo czasu a zwłaszcza zrozumienie od której strony stał fotografujący. Właściwie to sama nigdy nie rozwikłałabym zagadki pt. co przedstawia obraz. Korzystam z rozwiązań portalu Kolejka Marecka. Jednak nadążanie za ich objaśnieniami to także nie lada wyzwanie. Dlatego jeśli już sama rozumiem zdjęcie - staram się jak najdokładniej opisać co przedstawia.
http://i36.tinypic.com/qz3xmr.jpg
4 sierpnia – silne niemieckie bombardowanie lotnicze zburzyło znaczną część ulicy, a m.in. warsztat produkcji granatów. „W czasie wczorajszego bombardowania zasypało warsztat inżynierowi <Filipowi>, a w nim sporą ilość gotowych filipinek. Trudno sobie wytłumaczyć jak się to stało, że nie detonowały, co powiększyłoby znacznie rozmiar zniszczenia. Ze względu na słabe zatyczki druciane przy zapalnikach, nie mających zwykłego pięciosekundowego opóźniacza, trzeba z nimi obchodzić się jak z jajkiem. Wystarczy nieostrożne zahaczenie aby łyżka odskoczyła i nastąpił natychmiastowy wybuch. Już jeden z naszych chłopców zginął w ten sposób: filipinka wybuchła mu w kieszeni od marynarki. A tu zwaliły się na warsztat dziesiątki ton gruzu i żelastwa i… nic. Oczywiście zabroniłem tam nawet zbliżać się komukolwiek. Podniesienie czy poruszenie którejś cegły może zwolnić sprężynę i gotowe nieszczęście. Gdy <Filip> przyszedł i zobaczył, co się stało, polazł prosto w gruzy. Gmera tam od wczoraj, nie zważając nawet na ciemności w nocy ani na naloty w dzień. Co pewien czas przynosi mi najbardziej pogniecione, powyginane w przedziwne kształty filipinki. Powiada, że nie uchodzi odnosić takich pokracznych okazów do komendy, a że w gruncie rzeczy kształt cienkiego blaszanego pancerza jest zupełnie obojętny, więc szkoda, aby marnowały się. Za każdą którą daje nam w prezencie osobiście gwarantuje.” (Wacław Zagórski/Lech Grzybowski - "Wicher wolności", Londyn 1957 str.4.


Przypuszczam, że miejscem produkcji granatów była kamienica Krochmalna 15. Obecnie znajduje się tam szkoła nr 220. Taką notatkę znalazłam na ich stronie internetowej:

"Jednym z miejsc, w którym organizowano taką produkcję był budynek przy Krochmalnej 15. oczywiście podziemna wytwórnia materiałów wybuchowych potrzebowała dla kamuflażu jakiejś wiarygodnej dla okupanta nazwy. Na początku roku 1943 w wynajętej suterenie budynku, na częściowo wypalonym podwórku zorganizowano wytwórnię materiałów wybuchowych pod oficjalnym szyldem fabryki farb mineralnych „Farbolit”. Wnętrze częściowo wyremontowano, aby wyglądało na działający zakład usługowy. Szefową została inżynier chemik Janina SZABATOWSKA ps. Janka, absolwentka Politechniki Lwowskiej.


W marcu 1943 roku wytwórnia przerobiła na szedyt (materiał wybuchowy, którym napełniano korpusy granatów) ok. 2 tony chloranu potasowego, który wówczas jeszcze można było oficjalnie nabyć w stolicy. W maju przerobiła ok. 3 ton zdobytego w fabryce na Targówku chloranu. W lecie jednak skończyły się niezbędne do produkcji materiały. Dał się odczuć kryzys zaopatrzeniowy. Zuchwale przeprowadzona akcja na fabrykę zapałek w Częstochowie, pozwoliła zdobyć jednorazowo aż 20 ton niezbędnego do produkcji chloranu potasu. Zdobycz przewieziono na ul. Krochmalną 15.
Po przetworzeniu zdobytego chloranu na szedyt, wytwórnia przeszła na przetwarzanie innego nowego materiału wybuchowego – amonitu. W prymitywnych warunkach dokonano próby nitrowania sylwet – nafty. Ruszyła produkcja. Wytworzono 1 tonę tego materiału, mimo, że w czasie produkcji niemożliwym było zachowanie należytych warunków bezpieczeństwa. Brakowało wentylacji, a w trakcie przeprowadzanej nitracji na zewnątrz wydobywały się kłęby rudobrunatnego dymu – charakterystyczne dla tlenków azotu. Ponadto wytwórnia znajdowała się w sąsiedztwie komisariatu granatowej policji przy ul. Ciepłej".
5/6 sierpnia – na Krochmalną w nocy do oddziałów kpt. „Sosny” dołączyły oddziały wolskie kpt. „Hala” – Wacława Stykowskiego.
6 sierpnia – z barykad na ul. Krochmalnej oddziały kpt. „Sosny” odeszły w ul. Leszno a stamtąd na Stare Miasto.
7 sierpnia – po zdobyciu przez Niemców ul. Chłodnej, wzmógł się ich napór na ul. Krochmalną. Powstańcom udało się jednak utrzymać wybudowane dzień wcześniej mocne barykady. Atak szturmowego batalionu sierż . „ Grzesia” –Jana Kretera odrzucił Niemców na północną stronę ul. Chłodnej.
7/8 sierpnia – powstańcy umocnili południową stronę ulicy, obsadzając poszczególne domy wzmocnionymi oddziałami i zamykając przecznice barykadami.
9 sierpnia – o świcie Niemcy wdarli się na teren Browaru Haberbusha jednak zdecydowany atak kompanii pod dow. Ppor. „Jeremiego” – Leona Kancelarczyka odrzucił wroga, następnie ubezpieczono teren browaru.
11 sierpnia – Niemcy prowadzili uporczywe ataki na ul. Krochmalną wypychając w ciągu dnia powstańcze placówki na południowa stronę ul. Grzybowskiej. Natomiast nocą powstańcy wypierali Niemców ze zdobytych w ciągu dnia stanowisk. Trzymała się twardo placówka przy barykadzie zamykającej ul. Ciepłą przy ul. Krochmalnej wspomagana przez pluton szturmowy sierż. „Grzesia”.
13/14 sierpnia – po północy z terenu browaru uderzyły dwie grupy osłonowe wspomagające główne polskie natarcie na Hale Mirowskie. Pierwsza pod dow. Kpt. „Lecha Grzybowskiego”- Wacława Zagórskiego dotarła tu ul. Krochmalną i utknęła w ogniu nieprzyjaciela. Druga grupa pod dow. Kpt. Proboszcza” – Jana Jaroszka przełamała niemieckie umocnienia na tej linii i dotarła aż do Chłodnej, lecz pod nawałą ciężkiej broni nie zdołała się …pać. O świcie obie grupy powróciły ze stratami na pozycję wyjściowe.
15 sierpnia – w wyniku bardzo silnego niemieckiego natarcia, które zepchnęło powstańców aż na linię ul. Ceglanej, cała Krochmalna znalazła się w rewirze nieprzyjaciela, który zaczął fortyfikować swoje pozycje.
31 sierpnia – oddziały II batalionu prowadzone przez samego kpt. „ Lecha Grzybowskiego” – Wacława Zagórskiego przełamały niemiecką obronę Krochmalnej. Ze względu na silny niemiecki zmasowany ogień z ul. Chłodnej i pl. Mirowskiego zostały zmuszone do odwrotu.

piątek, 5 lipca 2013

Niespodzianka !!!

Zaczęłam się bardziej panoszyć na stronie www.warszawa1939.pl. Przejrzałam wszystkie zdjęcia z Krochmalnej, które tam mają i zaczęłam studiować fotoplan. Jest taki obiekt: Krochmalna 35/37 Grzybowska 40 i Waliców 24 i notatka:
"Na terenie posesji należącej do browaru "Haberbusch i Schiele" w latach 1917-27 mieściła się Fabryka Przetworów Chemicznych „Dobrolin”.
Po przeniesieniu zakładów na Wolską na Grzybowskiej pozostał skład fabryczny "Dobrolinu".

Prawdopodobnie po 1930 posesja przy Waliców 24 została oddzielona od reszty zespołu (na fotoplanach z 1935 i 1945 widoczny jest mur)
Zniszczone:

w czasie II wojny św."
Do tego zdjęcie z lotu ptaka. Wpatrywanie się w fotoplan nie jest takie proste, ale można dojść do wprawy. W poprzednim poście, kiedy również poddawałam analizie podobne zdjęcie, utrwaliłam sobie widok pewnych kamienic i układ ulic. I tu poniżej mamy podobnie - na dole po prawej zabudowania przy Krochmalnej.


I jakże się ucieszyłam kiedy uświadomiłam sobie, że kamienica zaznaczona poniżej to "moja" Krochmalna 30 !!! To pierwsze przedwojenne zdjęcie tego domu.


A na zbliżeniu i powiększeniu mamy wyraźny zarys od strony podwórka. Cztery kondygnacje, oraz boczne oficyny: zachodnia i północna - równie wysokie. Między nimi podwórko - studnia ;-).


Co zachował w pamięci Izaak Wacław Kornblum?

W archiwum historii mówionej znalazłam relacje osób, które w swoim życiu były związane z ulicą Krochmalną. Każda taka opowieść - daje mi wyobrażenie o tym miejscu i wzbogaca obraz ulicy. Zdobywam cenne detale i szczegóły, które skłaniają do dalszych poszukiwań.
Pan Izaac Wacław Kornblum wspomina swoją drogę z domu przy ulicy Śliskiej 42 do szkoły przy Krochmalnej 36. Mijał koszary żandarmerii - Krochmalna 29/Ciepła 13.
"Do szkoły chodziłem na ulicę Krochmalną ... to była szkoła bundowska. Do tej szkoły chodziłem sześć lat, nawet przeszło, bo również do przedszkola tam chodziłem. Chodziłem ulicą Ceglaną, Twardą, placem Grzybowskim, Prostą. Po drodze była Komenda Końskiej Policji Państwowej. Wielkie budynki, stajnie i przez te stajnie spóźniałem się zawsze do szkoły. Nie można było przejść tam obojętnie widać było przez sztachety jak prowadzili te konie jak te konie tam skakały przez jakieś płotki przez jakieś przeszkody. I zawsze nas tam paru chłopaków stało i przyglądało się. Koło Krochmalnej 36 można było przejść na ulicę Chłodną."
Żandarmeria była w bliskiej odległości od Krochmalnej 30 - można powiedzieć - po sąsiedzku. Być może do mieszkańców docierały odgłosy rżenia koni i ćwiczeń wojskowych. To był dość duży teren. Jak wynika z mapy mieścił się wzdłuż ulicy Ciepłej między Grzybowską a Krochmalną.

Zdjęcie z lotu ptaka - u góry po lewej maneż - Grzybowska 34. Na dole po prawej zabudowania przy Krochmalnej 29, potem 31 i nawet kawałek bocznej oficyny 33.
                                                                 okres I wojny św. (?)
źródło: Ze zbiorów mjr Tomasza Kopańskiego (WBBH)
autor: autor albumu - Stanisław Tomasz Kuligowski


Maneż czyli budynek, w którym ujeżdżano i ćwiczono konie - to przy nim zatrzymywał się uczeń Izaak. Zbudowany został w latach 1882-84. Jak podaje Szymon Kucharski ( ww.warszawa1939.pl) - należał do kompleksu koszar rosyjskiego 2. dywizjonu żandarmerii polowej (po reformie armii w 1910 zredukowanego do szwadronu). Natomiast w okresie międzywojennym był własnością 1. dywizjonu żandarmerii do spółki z Policją Państwową. W latach 1899 -1906 w budynku działał Teatr Ludowy. Po II wojnie został rozebrany.

Wojskowy maneż - koniec XIXw źródło:  http://www.warszawa1939.pl/zrodlo.php?kod=Kwiatkowscy


Poniżej zdjęcie budynków od ulicy Ciepłej - patrzymy w kierunku Krochmalnej.

1946


I jeszcze jedna fotka - przedstawia fragment części centralnej i północnej zespołu budynków.

                                         okło 1916r
                                               źródło: Ze zbiorów Roberta Marcinkowskiego
Koszary wojskowe znalazły się w getcie od początku jego zamknięcia. Zostały z niego wyłączone w lutym 1942 r.

środa, 26 czerwca 2013

Krochmalna. Getto. Zdjęcia.

Ostatnio zajęłam się poszukiwaniami fotografii Krochmalnej z okresu getta. Udało mi się to dzięki portalowi: www.kolejkamarecka.pun.pl. Autorzy strony świetnie potrafią określić miejsce na zdjęciu, a także wyznaczyć punkt, w którym stał fotograf. I tak możemy zobaczyć w jaki sposób wydzielono z getta część ulicy - parzyste numery stanowiły część aryjską. Na środku stoi druciana granica.



(Granice getta po XII 1941r. zaznaczono cienką zieloną linią)

Autor zdjęć stoi na rogu Krochmalnej i Waliców. Fotografuje ulicę i kamienice przy Waliców numer 21, 19, 17. Stoi po stronie aryjskiej. Prawdopodobnie zdjęcia pochodzą z 1942 roku. Sądząc po ubraniach mamy wiosnę. Przodem do obiektywu pozuje oficer SS w letnim mundurze wyjściowym. Taki uniform noszono między 1 kwietnia a 30 września każdego roku (A. Mollo "Uniforms of the SS, collected edition - volumes 1-6", ss. 18 i 424). Na drugiej fotografii widoczny jest skręt drucianego parkanu. Tak jak na mapce - biegnie on środkiem ulicy Waliców i zakręca w lewo w Krochmalną. Zakładam, że taki sam rodzaj ogrodzenia przebiegał również przed domem nr 30.
Potwierdzenie znalazłam we wspomnieniach Leopolda Purka (Archiwum Historii Mówionej).

"Ze Stalowej przeprowadziliśmy się na Waliców 30/32 w pobliżu dawnego miejsca zamieszkania. Po osi ulicy Waliców przebiegał płot z drutu kolczastego od Chłodnej do Krochmalnej i skręcał w ulice Krochmalną do ulicy Ciepłej, rozdzielając część żydowską od aryjskiej. Po tamtej stronie widziałem nie raz znajomych chłopaków żydowskich, którzy przechodzili na aryjską stronę. Pewnego razu, w marcu 1942 roku na skrzyżowaniu ulic Krochmalnej i Ciepłej, po stronie aryjskiej przy płocie zauważyłem Dawidka i jeszcze innych chłopców żydowskich, którym żandarm kazał wyrzucać z zakamarków odzieży kilka marchewek i kartofli. Scena ta jest zarejestrowana w niemieckiej Kronice Filmowej z czasów okupacji. Na początku lata 1942 roku spotkałem po stronie aryjskiej Joska, on był starszy ode mnie. Wtedy miałem jakieś trzynaście lat. On miał gdzieś osiemnaście, dziewiętnaście. Spotkaliśmy się. Zaprosiłem go do domu na obiad. Zjadł obiad. Podziękował. Mama mówi: „Przychodź nieraz, jak będziesz po tej stronie”. – „Dobrze. Ale nie chcę narażać”. Później go więcej nie widziałem, pomimo że tam długi czas mieszkaliśmy, aż do uszczuplenia tego terenu. Co jakiś okres czasu Niemcy zarządzali zacieśnianie Żydów. W ten sposób ulice później uwolnione z terenu getta były przeznaczane do zamieszkania przez „aryjczyków”. Już go więcej nie widziałem".

Poniżej autor fotografii pokazuje ulicę Krochmalną, która na tym odcinku jest w getcie. Stoi na skrzyżowaniu Żelaznej i Krochmalnej w kierunku wschodnim, po stronie aryjskiej. Także tutaj druciany płot przebiega na granicy getta środkiem Żelaznej.






Poniżej widoki współczesny - z google maps.




A tu widok Krochmalnej od drugiej strony - patrzymy od ulicy Rynkowej w kierunku zachodnim. W głębi widoczny mur getta przebiegający ulicą Ciepłą. Po lewej stronie kamienica numer 13 a naprzeciwko numery 10,12,14.


Zbliżenie - bardziej widoczny mur getta i drewniany płot - brama?  Po prawej kamienica nr 20 przylegająca do muru i wcześniej parterowy dom nr 16/18.










piątek, 7 czerwca 2013

Co jeszcze zdradza ŻIH?

Odkryłam w sobie zacięcie detektywa. Odwiedzając Żydowski Instytut Historyczny nie tylko wróciłam z konkretnymi rewelacjami, ale również podpowiedziano mi jak szukać. Jest takie źródło danych: http://genealogyindexer.org/ z wyszukiwarką i po adresie lub nazwisku można wyłowić interesujące informacje pochodzące w moim przypadku z przedwojennych książek telefonicznych, spisów branżowych i adresowych. Coś wspaniałego dla poszukiwaczy mojego rodzaju.
Co wyszukałam – tym się dzielę.
Natan Herman – producent pudełek aptekarskich i perfumeryjnych miał wspólnika. Niejaki Salomon Brokman w 1931 roku wspierał działalność firmy.

Cała plejada kupców:
Abram Kasterbaum – mieszkał w 1930 roku.
Akerajzen Szepsel – mieszkaniec z 1930/31 roku, posiadający telefon ! 293-41.
Zegrze Wolf - 1930
Nussbaum J – mieszkał w 1939/40, też miał telefon – 256-79. Ciekawe, że w poprzedniej książce telefonicznej widnieje jego nazwisko z tym samym numerem telefonu tyle, że w adresie jest Krochmalna 24. Przeprowadził się, czy pomyłka w druku? A jeśli pomyłka,  to która książka jest poprawna?
Franciszka Antosiewicz – w 1939 roku była właścicielką pralni na Krochmalnej 30, drugą miała na Pańskiej 14, gdzie był telefon – 231-93.
Olewniczak Wacław



I jeszcze właściciel – Hersz Nusbaum poszerzyłam wiedzę na jego temat – był synem Majera i Matli i miał żonę. 
Z danych ŻIHu wynika, że osobą, która zamieszkiwała Krochmalną 30 i przeżyła wojnę był także Szmul Krakowski. Urodził się w Warszawie 1.06.1906 roku w rodzinie Izraela i Jachety z domu Wajsbrot. W 1939 roku uciekł do Brześcia potem przebywał w Semipałatyńsku. W 1946 roku wrócił do Łodzi, gdzie się osiedlił. Miał żonę. Z wykształcenia był mechanikiem samochodowym.
Czy uda mi się odszukać potomków Szmula Krakowskiego i Kaufmanów?













środa, 5 czerwca 2013

Żydowski Instytut Historyczny

A w nim dział genealogii. Coś mnie dziś tknęło, aby tam wstąpić i popytać... I po raz kolejny potwierdziło się powiedzenie - "kto szuka ten znajduje", czy też "kto pyta ten nie błądzi" ;-). Razem z sympatycznym Panem Szymonem przeszukiwaliśmy dostępne archiwa cyfrowe i w tym momencie składam mu głęboki ukłon i jeszcze raz dziękuję za życzliwość i pomoc.
Budynek ŻIHu - dzisiaj.
A oto newsy: Fryda i Abram Kaufman przeżyli zawieruchę wojenną na terenie dzisiejszej Rosji. Fryda z domu Zasławska urodziła się w Kole 16.09.1910 roku. Była córką Awrama i Gołdy z domu Kramer. Wykształciła się na tkaczkę. W jakich latach mieszkała na Krochmalnej w Warszawie nie wiadomo, natomiast wojna zastała ją w Baranowiczach, była z nich ewakuowana. Razem z mężem Abramem w 1940 roku zostali zesłani do Dżambułu w Kazachstanie. Potem przebywali w Kamieniogórsku. Po wyzwoleniu wrócili do ojczyzny jednak osiedlili się w Szczecinie, nie w Warszawie, przy ulicy Parkowej.
Niesamowite w dzisiejszych czasach jest to, że można sobie zrobić wirtualną wycieczkę do Szczecina - nie wychodząc z domu. I zobaczyć dom, w którym mieszkali państwo Kaufman.


Ich kamienica powojenna uderzająco przypomina tę wcześniejszą. Cztery kondygnacje, wejście z bramy, oficyna boczna - warszawska tylko w części, no i numer - 30 !!! Zadziwiające.

wtorek, 4 czerwca 2013

Czas Getta.

Getto Warszawskie ostatecznie zostało zamknięte 16 listopada 1940 roku. Zaczęto odgradzać je trzymetrowym murem lub w niektórych miejscach płotem z drutu kolczastego. Początkowo ulica Krochmalna - od Rynkowej do Wroniej - w nim się znalazła. Była jednak ulicą graniczną, ponieważ kamienice przy Chłodnej stykające się "plecami" z tymi od Krochmalnej do getta nie weszły. Chłodna znalazła się po aryjskiej stronie. Granica biegła między posesjami domów, przechodziła przez podwórka. Dom pod 30 był za murem. Jeśli mieszkali w nim Polacy musieli przeprowadzić się na stronę aryjską. Czy w ogóle Polacy mieszkali w tym domu? Jedyną jak na razie osobą, o której znalazłam wzmiankę, jest Franciszka Antosiewicz. Pani ta w 1939 roku była właścicielką pralni na Krochmalnej 30. Drugi zakład miała na Pańskiej 14. 


opracowanie kartograficzne Paweł E. Weszpiński



Bardzo istotną datą dla ulicy jest październik 1941 roku. Wtedy bowiem komisarz dzielnicy Żydowskiej Heinz Auerswald wydał rozporządzenie o zmianie granic getta. Zaczęto je zmniejszać i tym samym zagęszczać. Postanowiono także o przeniesieniu granic na środek ulic. Wcześniejszy układ sprzyjał szmuglowi i kontaktowi ze stroną aryjską. W wielu kamienicach stykających się "plecami" kopano przejścia w piwnicach i robiono dziury w murze. Granice poprowadzone środkami ulic były doskonale widoczne.
Od października parzyste numery ulicy Krochmalnej znalazły się więc po aryjskiej stronie. Żydzi musieli się wyprowadzić ze swoich mieszkań do 21 grudnia. Myślę, że od 1942 roku pod trzydziestką zamieszkali już tylko Polacy. Lokatorzy zmienili się kompletnie.

Akcję przesiedleńczą wspomina Emanuel Ringelblum w "Kronice getta warszawskiego".
"Październik stał pod znakiem dalszego przesiedlania. Tym razem przyszła kolej na ulice biedoty żydowskiej, Krochmalną ( prawie cała ulica z wyjątkiem małego odcinka, między innymi duży dom szkoły powszechnej na Krochmalnej 36), końcowe numery Ogrodowej, całą Chłodną. Cel jest jasny: likwidacja szmuglu. Chcą tak ukształtować getto, żeby jego granice biegły ulicami, a nie żeby żydowski dom graniczył z chrześcijańskim. Przesiedlenie objęło około 18 000 osób. Odbyło się ono bez zgrzytów. Nie napotkało na specjalne trudności. Ludność wyprzedała wszystko, co miała, i przeprowadziła się w czasie. Biedota z innych ulic gościnnie przyjęła swych braci z Krochmalnej, tak że Gmina i ŻTOS, które się tym zajmowały miały mało roboty".


niedziela, 26 maja 2013

Krochmalna 30 m 22.

Zamieszkałam na Krochmalnej 30 w maju 1998 roku. Mieszkanko miało ze 32 m2 i zawierało dużą widną kuchnię, jeszcze większy pokój, malutki przedpokoik i ciupeńką łazienkę. To ostatnie pomieszczenie wywoływało dość sporą euforię wśród osób mnie odwiedzających. Przypuszczam, że pierwotnie mogło być jakimś składzikiem. W czasach powojennych lokatorzy wstawili do niego wannę - metrową, idealnie wpasowaną między ściany. Tego rodzaju wanny spotyka się w sanatoriach i służą do siedzenia i moczenia się w leczniczym bagnie. Dość głębokie  z siedziskiem. Prócz tego w łazience mieścił się jeszcze tylko kibelek i właściwie ciężko było zamknąć drzwi. O wygodach nie było mowy i salonem kąpielowym w żadnym wypadku tej klitki nazwać nie było można. Natomiast samo mieszkanko wspominam bardzo przytulnie. Wysokie, trzy metrowe dawało wrażenie większego niż w rzeczywistości. Oczywiście był tam skrzypiący, klimatyczny parkiet jak również olbrzymi bijący zegar. Mebelki raczej dobrane przypadkowo od antyków po bajery lat 60-tych. Do tego "kolekcja obrazów", wręcz mała galeria. Reprodukcje Chełmońskiego, widoczki z domkami, jakiś ułan żegnający swoją kobietę, brzózki, kwiatuszki, drzewka...oj było tego na ścianach. Każdy oczywiście w złotej ramie ;-) Ściany pomalowano na jasny pomarańcz i "puszczono" wałeczkiem biały wzorek. Zamiast żyrandola - który ponoć spadł, kiedy sąsiedzi z góry balowali - zainstalowano boczne oświetlenie - złocone kandelabry, współgrające z ramkami od obrazów.
Namiastka galerii ;-)

Moje zdjęcie z zegarem ;-)

Zimą niestety wyłoniły się pewne mankamenty - jak to w starym domu. Przez nieszczelne okna wdzierał się ziąb, kaloryfery słabo grzały a w kuchni była szczelina, pęknięta ściana, przez którą też wiało. Szczelina była na wylot - co sprawdzali fachowcy - i miała w moim lokum 2 cm szerokości. Nie wiem czy wtedy ważyły się losy budynku, bo chodziły rożne komisje a też specjaliści i oglądali kamienicę. Koniec końców pospinali ją metalowymi klamrami i niedługo potem zaczęła się budowa apartamentowca Krochmalna 32a. Na rysunku pana Nowaka widać dokładnie wspomniane pęknięcie i również to, że mieszkanie na drugim piętrze, które zajmowałam najbardziej było poszkodowane.
Żeby przetrwać mroźne dni musiałam okna dokładnie uszczelnić watą i najzwyczajniej zabić je gwoździami, wentylacja i tak była. No i dogrzewałam się piecykiem olejowym, który praktycznie włączony był non stop - nawet podczas mojej nieobecności. A już w krytycznych momentach odpalałam wszystkie palniki na kuchence gazowej i jakoś to było. Znajomi przychodzili często, więc w dobrym towarzystwie od razu robiło się cieplej.
Sylwester 98/99

środa, 22 maja 2013

Spotkanie z Panią Larysą

Ostatniej jesieni poznałam jedną z mieszkanek kamienicy, która podzieliła się ze mną swoimi wspomnieniami. Razem podróżowałyśmy w czasie do lat pięćdziesiątych i wcześniejszych - wojennych i przedwojennych.

Dzieciaki z Krochmalnej 30 - przed domem.

Larysa zamieszkała na Krochmalnej 30 - 28 czerwca 1952 roku dzień przed imieninami swojego męża – Piotra. Pracowała wtedy w Wojskowych Zakładach Kartograficznych, mąż był oficerem. Mieszkanie dostali z kwatermistrzostwa. Wcześniej – prawdopodobnie od końca wojny – zajmował je jakiś major. Przeprowadził się na Nowolipki, gdzie powstało wojskowe osiedle, a Państwo S. zajęli lokal po nim.
Przez okno ( od frontu ) widać było tylko gruzy… istniała piekarnia pani Stefanii i gołębnik mieszkańca Krochmalnej 28. Z klatki schodowej były jeszcze jedne drzwi – za nimi pusto… (pozostałość po zburzonym skrzydle budynku). Przed wojną mieszkania miały balkony, po wojnie je zdjęto i przerobiono na okna.
W bramie ( w miejscu aktualnej kotłowni ) mieszkała ciocia Pani Krystyny Garbacz z domu Szostak.

Kościół pw. K Boromeusza na Chłodnej już wtedy odrestaurowano. Niedaleko kościoła była przed wojną szkoła, do której uczęszczała mama Larysy – mieszkanka ulicy Białej. Kiedyś przeskrobała coś w szkole i zamknięto ją do kozy – tak w niej krzyczała, że ksiądz z plebanii przyszedł pytać co się dzieje. Za przewinienie dostała łapę linijką. Musiała przeprosić nauczyciela i wręczyć mu bombonierkę z cukierni Złoty Róg na Chłodnej 28. Dziewczyna nie okazała skruchy, a bombonierkę zjadła z koleżanką w Ogrodzie Saskim.

Larysa urodziła się w 1930 roku. Mieszkała do wybuchu wojny na ulicy Stawki 34. Podczas pierwszych działań wojennych dom został zburzony i z mamą przeprowadziła się na Piaskową do wynajmowanego mieszkania. Tata od 1936 roku nie żył. Larysa – dziewięciolatka – bała się bombardowań, nie chciała wyjść z piwnicy, w której się kryli.

Mama działała w ruchu oporu. Razem z Ireną Sendlerową ratowała dzieci z getta. Wszystko odbywało się w konspiracji, wielkiej tajemnicy – zwłaszcza przed małoletnimi. Do ich mieszkania przychodzili różni mężczyźni, długo czasami przesiadywali. Larysa jako dziecko nie zdawała sobie sprawy, że chodzi o działania konspiracyjne. Raczej podejrzewała matkę o romanse. W lipcu 1941 roku mama zorganizowała jej – przy pomocy Żegoty – wyjazd pod Kraków do wsi Wierzbno. To miały być kolonie, ale trwały do końca wojny. Wieś była cicha, spokojna – w porównaniu z tym co działo się w stolicy. Z Wierzbna wróciła w listopadzie 1945 roku. Jechała sama pociągiem osobowym. Dużo ludzi wracało, pociąg jechał dość długo. Wysiadła na Dworcu Głównym w Warszawie. Podczas pobytu na wsi nie miała kontaktu z mamą – to było dla jej bezpieczeństwa. Mama 2,3 razy pisała - do gospodarzy. Ci chcieli nawet Larysę u siebie zatrzymać – byli bezdzietni – ich córka zmarła na gruźlicę.

Przed wojną Larysa uczęszczała do szkoły powszechnej im. M. Konopnickiej na ulicy Stawki 4. Zrobiła tam cztery klasy. Potem uczyła się na ulicy Felińskiego i pl. Inwalidów. Także na tajnych kompletach przy ulicy Dzikiej 32. Po wojnie uzupełniła wykształcenie – zaliczyła 8 klasę w szkole podstawowej na ulicy Raszyńskiej. Później była szkoła handlowa.

Na początku wojny mama Larysy pracowała w ośrodku zdrowia na ulicy Spokojnej. Kiedy zaczęły się bombardowania i pożary w okolicach ulicy Okopowej to przeniosły się do ośrodka i tam Larysa pomagała zwijać bandaże. Niedaleko pod numerem 15 były zakłady sanitarne. Tam spędzano Żydów do łaźni. Ci rozbierali się, oddawali rzeczy do parówki. Odzyskiwali splądrowaną odzież. Larysa widziała kolumny ludzi pod eskorta niemiecką z psami. Były to duże pochody do łaźni. Jedni wchodzili reszta czekała na swoja kolej. Na Spokojnej nie było możliwości ucieczki z kolumny. Tam była szkoła, skwer, plac zabaw, ośrodek zdrowia i zakłady sanitarne. Na początku jakieś domy, ale tylko po jednej stronie, a po drugiej mur cmentarny. Przez ten mur wychodziły dzieci z getta - nie na Spokojnej tylko dalej na Elbląskiej. Dzieci – nóżki, rączki jak patyczki. Na Dzikiej przy aptece było wejście do getta. Larysa widziała płonący dom i Żydów wyskakujących z okien…

Na Spokojnej w ośrodku zdrowia była prowadzona akcja – kropla mleka. Mama Larysy gotowała mieszanki, rozlewała. Niemcy się tam kręcili, sprawdzali.

W 1944 roku powstał dom dziecka na ulicy Dalibora (Okęcie ). Założony przez Marię Palestrową, przyjaciółkę matki Larysy. Tam Larysa zamieszkała po powrocie z Wierzbna.




O gazie

Gazownia warszawska

Tadeusz Dołęga Mostowicz w 1932 roku napisał "Karierę Nikodema Dyzmy" a w niej czytamy...
„Ulica Krochmalna o tej porze była całkiem pusta. I nie dziw, bo minęła północ a mieszkańcy tej dzielnicy już o szóstej wstają do pracy. W nikłym świetle gazowych latarń stały śpiące kamienice z czerwonej cegły. Z rzadka rozlegały się kroki przechodnia śpieszącego do domu. Tylko w jednej bramie stali trzej mężczyźni. Stali w milczeniu, oparci o mur. Czekali. Można by było pomyśleć, że zdrzemnęli się, gdyby nie trzy żarzące się punkty papierosów. Wtem doszedł do ich uszu odgłos ciężkich kroków. Ktoś szedł od strony ulicy Żelaznej. Jeden z oczekujących w bramie przykucnął i ostrożnie wychylił głowę tuż nad ziemią, po czym cofnął się i szepnął:- Jest. Kroki zbliżały się i po minucie ujrzeli niskiego, grubego człowieka w czarnej jesionce. Gdy minął bramę, wysunęli się za nim. Obejrzał się.- Panie - zawołał szczupły blondyn - ma pan zapałkę?- Mam - odparł tamten i przystanął, sięgając do kieszeni.- Pan się nazywasz Boczek? - nagle zapytał blondyn. Grubas przyjrzał się mu.- Skąd pan mnie zna?

- Skąd, a stąd, draniu, że mordy nie trzymasz na kłódkę!

- Kiedy...

Nie dokończył. Potężny cios twardej pięści rozmiażdżył mu nos i górną wargę. Jednocześnie otrzymał z tyłu uderzenie w głowę i silne kopnięcie w brzuch."
To, że na Krochmalnej mieszkał tzw. element i można było dostać w "mordę", a i życie stracić to pewne. Mnie natomiast zainteresowała wzmianka o gazowych latarniach. Gaz miejski - świetlny - był używany w tym czasie nie tylko do oświetlania ulic Warszawy, ale również do rozjaśniania pomieszczeń. W gospodarstwie domowym można było dzięki niemu gotować, ogrzewać wodę użytkową czy wnętrza. Wyposażenie w instalację gazową świadczyło o wysokim standardzie kamienicy.
Pod numerem 30 gaz był. Możliwe, że nie od początku, natomiast kamienica z właścicielem - lokatorem była modernizowana. W latach trzydziestych z gazowni warszawskiej płynął na pewno do ulicy Krochmalnej i pod trzydziestkę. Potwierdzają to następujące informacje, na które natknęłam się w sieci. Na stronie: www.warszawa.getto.pl przeczytałam, że niejaki Szlama Grinsztejn i Lejb Landsztejn zalegali z płatnościami za gaz za okres do 15 maja 1941 r. według stanu na dzień 13 lipca 1942 r. Szlama zajmujący lokal numer 42 zadłużył się na kwotę 20,69  w październiku 1941, a u Lejba suma zadłużenia wynosiła 7, a okresem zadłużenia był luty 1942 r.
Powyższe informacje udało mi się potwierdzić w Archiwum na Krzywym Kole.

piątek, 17 maja 2013

Krzywe Koło 7, czyli sezamie otwórz się !

Moje śledztwo dotyczące Krochmalnej 30 odbywało się dzisiaj w Archiwum Miasta Stołecznego Warszawy. Okazało się ono istną jaskinią ze skarbami ;-). Natrafiłam na mikrofilmy zawierające karty pacjentów przebywających w szpitalu na Czystem na przełomie 1939 i 40r. (Obecnie Szpital wolski na Kasprzaka, wtedy Dworska 17). Szpital z założenia był dla Starozakonnych więc i wśród pacjentów dosyć charakterystyczne nazwiska. Wszyscy tam wymienieni chorowali na tyfus. Musiałam dobrze skupiać wyrok, by nie przeoczyć ewentualnego mieszkańca "trzydziestki". I okazało się, że znalazłam ich aż dwóch - a raczej dwie:
Rozenbaum Frajda - Krochmalna 30/14
Kopyto Gitla - Krochmalna 30


Moja lista lokatorów robi się coraz dłuższa. Niestety księgi meldunkowe tej kamienicy nie zachowały się i stąd te dziwne poszukiwania w przeróżnych spisach.
Także w archiwum miałam przyjemność powertować książki telefoniczne z różnych lat od 1920 do 1941 roku. I dzięki nim także rozszerzyłam swoją wiedzę. Prześledziłam znanego mi już Hermana N zajmującego się produkcją pudełek aptekarskich. Wnioski są następujące. Swój interes na Krochmalnej 30 prowadził już w 1920 roku. Poznajemy jego imię - Natan !!! Był chyba dość nowoczesnym przedsiębiorcą skoro można było skontaktować się z nim telefonicznie. Trzeba było tylko sprawdzać czy numer aktualny, bo zmieniał się cztery razy ;-)



 






















czwartek, 16 maja 2013

Co dziś wiemy o dawnej Krochmalnej?

Przeglądając publikacje znanych varsavianistów jak i tematyczne strony internetowe, dowiedziałam się bardzo dużo. Przed wojną była jedną z najdłuższych i najciekawszych ulic Śródmieścia. Rozciągała się pomiędzy ulicą Rynkową i Karolkową przecinana takimi arteriami jak: Ciepła, Waliców, Żelazna, Wronia, Towarowa i Przyokopowa. Dziś istnieje tylko krótki odcinek między Jana Pawła i Żelazną. Większość zabudowań została zrujnowana w Powstaniu Warszawskim. Zostało kilka - dosłownie pięć - właśnie na istniejącym kawałku.

Krochmalna 46 i 46a - ocalałe, przylegające do siebie kamienice u wylotu w Żelazną. Pod 46 działało od 1912 kino Werona
Ulica początkowo nazywana była Lawendową, czy to z powodu licznych ogrodów, czy też ktoś tam handlował importowana lawendą, dokładnie nie wiadomo. W połowie XIX wieku pod numerem 3 zaczęła swoją działalność fabryka krochmalu i farbki do bielizny Adama Wesołowskiego. Stąd też wzięła się nazwa ulicy.
Mieszkańcami Krochmalnej była w większości ludność żydowska i to raczej ta biedniejsza część społeczeństwa.  Mnóstwo tam było handlarzy, drobnych usługodawców, rzemieślników. Ulicę zamieszkiwali także przestępcy, prostytutki, nędzarze, ludzie pół światka. Gnieździli się oni w zaniedbanych, przeludnionych, brudnych kamienicach.
W latach 1908-1917 zamieszkał na Krochmalnej 10 (potem 12) późniejszy noblista Isaac Bashevis Singer. Dzięki jego powieściom ulica znana jest w świecie. "Nasze” kamienice stały po tej samej stronie – północnej - tyle, że oddzielone od siebie innymi domami i ulicą Cieplą. Odległość między budynkami ok. 300 metrów. Całkiem możliwe jest, że jako nastoletni chłopak, biegając po okolicy obserwował budowę domu pod trzydziestką w 1913 roku. Może nawet kogoś tam znał i odwiedzał?
Niestety nie znalazłam o tym wzmianki w jego powieściach natomiast świetnie oddał koloryt miejsca w "Dworze" opisując kamienicę pod numerem 19:
"Dom zamieszkiwała biedota. Pomyje chlustano wprost z okien na podwórze. Na dziedzińcu nie było żadnych ścieków, tworzyły się więc głębokie kałuże. Wokół obudowanego deskami śmietnika zalegały wysokie hałdy odpadków i śmierdziało tak mocno, że odór dolatywał aż na trzecie piętro. Podwórze służyło jako miejsce pracy i handlu. Farbiarz farbował tam materiały, można też było zobaczyć tapicera pracowicie wypychającego krzesła i kanapy. Była tam nawet zagroda z krowami, do której szły przez dziedziniec kobiety z pustymi dzbankami i garnkami."
Nie można jednak stwierdzić, że wszystkie domy były jednakowo nędzne. Wśród mieszkańców niektórzy też mieli całkiem spore dochody. W interesującej mnie najbardziej - trzydziestce - mieszkał sam jej właściciel. Była do niej doprowadzona linia telefoniczna. W książce telefonicznej wydanej przez PASTę z 1939 roku znalazłam następujący numer z opisem:
                               
                                         264-16 Herman N - fabryka pudełek aptekarskich.
Być może jeszcze któryś z lokatorów miał telefon, jednak czytanie powyższej lektury było dość żmudne i czasochłonne, zarzuciłam więc przy literze M ;-) 

środa, 15 maja 2013

Zamieszkać na drugim piętrze


Mieszkanie na Krochmalnej wynajmowałam od Państwa Agaty i Dariusza S. Rozmawiajac z nimi poznałam losy wojenne dziadków Pana Darka i to w jaki sposób trafili do tego domu.
Kazimiera i Antoni S. zamieszkali na Krochmalnej 30 tuż po wyzwoleniu. Wojnę spędzili na kielecczyźnie – mieszkali z synem Waldemarem we wsi Sitkówka w bardzo nędznych warunkach. Wrócili do Warszawy i szukali dla siebie lokum. Na Krochmalnej kamienica była wypalona, między pierwszym a drugim piętrem nie było schodów. Antoni jako stolarz wyremontował klatkę schodową i zajął wolne mieszkanie na drugim piętrze, do którego z powodu braku schodów nie było wcześniej dostępu. Początkowo w piwnicy miał zakład stolarski a następnie przeniósł go do oficyny tylnej (północnej). W suterenach – piwnicach swoje warsztaty mieli także krawiec i szewc. Jeśli chodzi o mieszkania to w pierwotnym układzie było na piętrze tylko jedno – pięcio izbowe, bez łazienki prawdopodobnie z dwoma wejściami. Po wojnie kiedy brakowało mieszkań dokwaterowywano ludzi. Państwo S. jednodzietni zachowali pokój z kuchnią natomiast dwa pokoje i pomieszczenie kuchenne wydzielono jako oddzielne mieszkanie. W malutkim przedpokoju wydzielono też maleńką łazienkę.

Taki układ miała kamienica przed wojną - oficyny boczne i podwórko studnię. Rys. z "Krochmalna" J. Leociak


Darek S. – wnuk lokatorów wychowywał się u dziadków przez 4 lata – od 1963 roku do 1967. Był małym chłopcem, mimo to pamięta, że jeszcze wtedy w okolicach kamienicy nie było nic. Gruz powojenny co prawda już uprzątnięto, ale patrząc w kierunku południowo wschodnim jedynym budynkiem była kamienica przy rondzie ONZ i Hale Mirowskie, a tak w około puste przestrzenie. Istniały wtedy jeszcze pozostałości oficyny północnej. Były to pomieszczenia parterowe, zawierały jakieś komórki, gołębnik itp. Z bramy wchodziło się na podwórze – nie było otwartej przestrzeni tak jak teraz. Z czasem resztki oficyny zachodniej i północnej zostały uporządkowane, rozebrane i teren wyrównany. Jeśli chodzi o balkony to wisiały do póki nie zagrażały życiu. Stopniowo jeden po drugim były zdejmowane i zamieniane na okna. Państwo S. cieszyli się czynnym balkonem najdłużej ze wszystkich sąsiadów w klatce, ale i oni wkrótce musieli go zdjąć.


Powyższe zdjęcie obrazuje współczesny skwerek na tyłach kamienicy. Oficyn bocznych nie odbudowano jak również zabudowań ulicy Chłodnej widocznych na planie z książki J. Leociaka.