rys. Kazimierz Nowak, fot. Anna Chalecka

wtorek, 15 kwietnia 2014

List z Anglii nr2

Kontynuuję korespondencję z Panem Władysławem. Próbuję wydobyć jak najwięcej informacji o interesujących mnie miejscach, czasie i osobach. Nawet najmniejsza wiadomość jest odkrywcza. Pan Ciechomski odpowiedział na moje szczegółowe pytania i wniósł wiele do obrazu tamtej Krochmalnej.
Pisze:
"Krochmalna nigdy nie wyglądała tak jak na zdjęciach obecnych. W tamtym czasie nie było żadnych drzew, budynków nie malowano, a sama ulica była wąska. Wszędzie pełno Żydów mieszkających na Krochmalnej i w okolicy".
Co do ciotki Franciszki - dowiedziałam się, że była bardzo operatywną kobietą. Jej powodzenie w interesach zapewniało przed wojną wysoki standard życia. Nie miała mieszkania na Krochmalnej, to był tylko jeden z dwunastu punktów, w których można było zostawić rzeczy do prania. Sama mieszkała w mieszkaniach luksusowych.
Do pralni na Krochmalnej 30 schodziło się wąskim wejściem po trzech lub czterech stopniach w dół. Umiejscowiona była w piwnicy czy też suterenie. W środku znajdowała się lada do przyjmowania i wydawania prania. Pracowały cztery kobiety, w większości przy prasowaniu. Więcej wejść z wyjątkiem tego od ulicy Pan Władysław nie pamięta.
W 1939 roku po śmierci ojca w kampanii wrześniowej Władek zamieszkał z ciocią na stałe. Wtedy była już niestety zrujnowana. Nie mogła czytać i pisać ( chyba na skutek utraty wzroku ) więc przyuczyła do księgowości bystrą, młodą dziewczynę. Ta chciała po pewnym czasie niezależności więc musiały się rozstać. Nie do końca Pan Władysław wyjaśnia na czym polegało to rozstanie, ale właśnie wtedy ciocia straciła pralnię na Krochmalnej. Sklep na Pańskiej 14 natomiast miał dziurę od frontu po działaniach artylerii. Władek pomagał przy odgruzowaniu sklepu i organizacji jadłodajni w tym miejscu. Po tygodniu wszystko było gotowe. Ciocia bardzo ciężko pracowała - gotowała, serwowała na stoły i zmywała naczynia. Władek pomagał cały czas i jego dzień był wypełniony pracą w gastronomii.



2 komentarze:

  1. Pani Anno

    Ma Pani kontakt z P. Wladyslawem Ciechomskim, ktory opatrywal ranę mojemu wujowi (Tadeusz Dziurzyński "ORLICZ") podczas powstania warszawskiego. Wuj zginał dzień po postrzeleniu P. Władysława. Bardzo proszę, o informację JAK MOGĘ SKONTAKTOWAĆ SIE Z P. WACŁAWEM !!

    Piotr Warchol
    email: drewik@wp.pl

    OdpowiedzUsuń
  2. Pani Anno
    I jeszcze jedno. Brat mojego wuja, ks. Jerzy Dziurzyński zaraz po powstaniu poszedł z ojcem szukać brata Tadeusza "ORLICZ" w okolicach ulicy Wareckiej, gdzie zginał w obronie poczty głównej. Znalazł hełm z napisem KREMOWY. Był to hełm (niemiecki) należący do P. Władysława Ciechomskiego. Helm był zdeponowany w parafii kościoła we Wlochach na ulicy Chróścickiego. Helm lezal na stoliku, a obok była ksiażka pamiatkowa do wpisywania się wszystkim, którzy chcieli uczcić powstańców warszawskich. Inicjatorem tych wpisów był ks. Julian Chróścicki działajacy także w podziemiu i przetrzymywany na Pawiaku, od którego nazwę przyjeła ulica we Wlochach w W-wie. Nie wiem, czy helm przetrwał.

    Mam nadzieję na kontakt z P. Anną i P. Wladysławem.

    Piotr Warchoł / (mama z domu Dziurzyńska)
    drewik@wp.pl

    OdpowiedzUsuń