Zgłosiła się do mnie pani
Elżbieta M. z informacją na temat Wacława Olewniczaka. Przypadkiem odkryła w
sieci mój blog i wyżej wymienionego mieszkańca Krochmalnej 30. Jak się okazało
Wacław to ojciec jej przyrodniego starszego brata – także Wacława. Szczęśliwie
też się złożyło, że brat żyje i ma mnóstwo wspomnień, którymi bardzo chętnie
się dzieli. Nawiązaliśmy kontakt telefoniczny i udało się ustalić pewne fakty
oraz wzbogacić historię Krochmalnej o nowe informacje.
Państwo Apolonia i Wacław
Olewniczakowie mieszkali w domu pod numerem 30-tym do 1931 roku. Potem
przeprowadzili się do nowo wybudowanego domu na Białołęce. Obydwoje handlowali
na pl. Mirowskim. Wacław miał warsztat i stoisko pod numerem 8. Wyplatał i sprzedawał
koszyki z wikliny, rafii lub trzciny. Żona miała sklepik pod numerem 10.
Apolonia prowadziła swój interes, aż do wybuchu Powstania Warszawskiego. Wacław natomiast
w 1940 roku został zamordowany. I właściwie o nim jako mieszkającym na
Krochmalnej 30 dowiedziałam się tyle.
Syn Wacław urodził się kiedy
Olewniczakowie mieszkali już na Białołęce czyli w 1931 roku. W tym samym roku
został ochrzczony w kościele Karola Boromeusza na Chłodnej – czyli najbliższym
domowi przy Krochmalnej 30. Zdarzyło mu
się też odwiedzić w dzieciństwie poprzednie mieszkanie rodziców. Nie jest
pewien, ale najprawdopodobniej mieściło się ono na jednym z wyższych pięter w
lewym skrzydle budynku. Wacek miał starszą siostrę Basię. W domu opowiadało się
o służącej – niani, która mając dziewczynkę pod opieką sadzała ją na parapecie
z nogami zwisającymi na zewnątrz. Mieszkanki kamienicy – Żydówki – ponoć mdlały
na ten widok, wyobrażając sobie nieszczęście, które mogło spotkać rodzinę w
wyniku niefrasobliwości opiekunki. Pan Olewniczak wspomina też sąsiadkę z
Krochmalnej – koleżankę mamy – panią Lotko.
Wacek mimo, że początkowo
mieszkał na Białołęce, związany był z dzielnicą żydowską. Na ulicy Ciepłej tuż
przy policji konnej mieściło się jego przedszkole. Nauczycielki często
prowadzały dzieci na spacery ulicą Krochmalną w kierunku wschodnim. Nie były to
urocze spacerki ponieważ okolica była „przykra i okropna”.
Później podczas okupacji
zamieszkiwał ulicę Żelazną – pod numerem 101, 83, 99 i 95. Budynki te były
wyłączone z getta – umożliwiały natomiast obserwację życia za murem. Tam
odbywały się dantejskie sceny, niemożliwe do wyobrażenia. Los Żydów nie był
obojętny, natomiast obserwujący stali się „drętwi na ich sprawy”. Za dużo
cierpienia, krzywdy i niemożliwość niesienia pomocy…
Trzynastoletni Wacek przeżył
Powstanie Warszawskie w stolicy – także na Żelaznej i placu Mirowskim. Nie był
w żadnej organizacji i nie stara się szczycić bohaterstwem. Mówi wprost: „
byłem tym, który się bał.”
Naszą pierwszą rozmowę
przeprowadziłam 01.07.2014 i nabrałam ochoty na dalsze, a także na spotkanie w Łodzi, bo tam po wojnie osiedlił się mój bohater - Wacław Olewniczak syn mieszkańca Krochmalnej 30.